niedziela, 24 czerwca 2012

Wibo Gel Eye Liner

Do tej pory kreski robiłam głównie przy użyciu Duraline z Inglota i czarnego cienia. Sposób szybki, fajny i dający wiele możliwości kolorystycznych.
Niestety ostatnio kreski robione tym sposobem zaczęły płatać mi figla i odbijać się na górnej powiece, więc zaczęłam szukać jakiegoś zamiennika. Padło na tani eye liner dostępny w Rossmannie. Używam go już od miesiąca i sama nie wiem co o nim myśleć..



Plusy:
+ tani,
+ dołączonym pędzelkiem można zrobić ładne kreski,
+ nie ściera się,
+ jest łatwo dostępny.

Minusy:
- oczekuje głębszego koloru czerni,
- trzeba nałożyć więcej warstw, przy pierwszej widać prześwity,
- eye liner jest dość suchy przez co kreska przy końcach nie ma idealnego zakończenia, tylko jest postrzępiona, co widać na zdjęciach.



Podsumowując:
Nie jest to zły produkt, zwłaszcza za takie pieniądze, ale ja oczekuje od eye linera trochę więcej. Podoba mi się to, że podczas upałów trwa na powiece, chociaż trzeba zaznaczyć, że przy wewnętrznym kąciku oka po całym dniu zanika.
Ja pewnie nie kupie ponownie, będę dalej szukała swojego ideału :)

Cena: 8,30zł/ 2g.

środa, 13 czerwca 2012

Mała rzecz a cieszy :) Vipera Bambini

Na lakiery Bambini natknęłam się przypadkiem. Moją uwagę przykuła szafa Vipery i małe śliczności w 60 kolorach :) można dostać oczopląsu.

Na początek wybrałam 2 kolory. Smerfny niebieski i opalizujący na niebiesko róż.



Nie wiem dlaczego ale jakbym nie robiła zdjęć to na niebieskim widać prześwity- normalnie jest to niewidoczne.

Aplikacja:
W obu przypadkach bez zarzutu. Pędzelek jest cienki (strasznie nie lubię grubych pędzelków) wystarczą 3 pociągnięcia żeby pomalować całego paznokcia. Konsystencja lakieru tez jest idealna.




Kolor:
Konieczne są 2 warstwy. Kolor jest intensywny, przyciąga uwagę :) Po zmyciu żaden z kolorów nie odbarwił mi płytki.




Czas:
Lakier schnie szybko. Już po około 20 minutach wysycha całkowicie i można spokojnie dotykać wszystkiego, bez obawy że na naszych pazurkach zostaną ślady, czy odbita pościel.

Trwałość:
Dopiero po 3 dniach w pracy na końcówkach zaczął się ścierać kolor. I tu brawa, bo w mojej pracy nie trudno i odpryski! Dodam tylko, że nie używam niczego, co ma za zadanie przedłużać trwałość lakieru.

Cena:
Udało mi się je upolować w promocji za 3,49 zł. Ich regularna cena to 3,99zł za 5ml.


Podsumowując polecam. Lubię takie małe lakiery. Bardzo podoba mi się to, że pędzelek sięga aż do dna buteleczki, a nie tak jak w standardowych lakierach tylko do połowy. Na plus też duży wybór kolorów, na pewno każdy znajdzie coś dla siebie.


I na koniec to, co właśnie odebrałam od listonosza :) już się nie mogę doczekać testów!

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Fioletowo po raz pierwszy...

.. oby nie bolesny ;)

Choć maluje się już ładnych kilka lat, to niestety, ale średnio mi to wychodzi. Mam nadzieje, że ten blog pomoże mi to zmienić :)

Makijaż miał mi się kojarzyć z zachodem słońca, czego niestety nie widać. Na oku jest pomarańcz, który z zachodem mi się kojarzy, ale aparat posilił się tym kolorem. ;)
Mile widziana konstruktywna krytyka :)




  • Baza ArtDeco,
  • Korektor Bell,
  • Cienie Inglot,
  • Tusz Colossal,
  • Liner wibo,
  • Fioletowa kredka Avon.

sobota, 9 czerwca 2012

Czego nie polecam- Fa Sport Double Power

Co obiecuje producent:
Odkryj 72h skuteczność ochrony przed zapachem potu z nowym antyperspirantem. Formuła z Duo-Microcapsules zwalcza nie przyjemny zapach i absorbuje pot.

Powiem tyle.. tja.. Nie wiem gdzie ta podwójna siła, nie wiem gdzie ten antyperspirant absorbuje pot, a 72h ochrona jest tak przesadzona, że aż śmiać się chce :)

Plusy:
+ ładny zapach,
+ nie podrażnia,
+ nie brudzi ubrań.

Minusy:
- nie chroni przed potem,
- nie chroni przed przykrym zapachem

Czyli w zasadzie nie robi tego, czego wymagam od antyperspirantu. Jedynie zapach mi się podoba, jest taki typowo wiosenny, ale od zapachów to są perfumy, antyperspirant ma chronić, a ten tego nie robi więc ja nie polecam i na pewno do niego nie wrócę.

Cena: około 6zł/150ml.

piątek, 8 czerwca 2012

Romans z Miyo Kiss Me

Moja ostatnia miłość do błyszczyków wprost oszalała, gdy po wejściu do drogerii dotarłam do szafy Miyo. Na pierwszy ogień poszła seria Kiss me i błyszczyk z numerem 04 Romance. Zachwycił mnie do tego stopnia, że mam już 3 błyszczyki z tej serii i wciąż myślę o zakupie kolejnych :)

Kolor to róż z mnóstwem srebrnych drobinek, które sprawiają, że usta są rozświetlone. Kolor jest pół transparentny można go stopniować dodając kolejne warstwy. Ja na zdjęciach mam jedną warstwę błyszczyka.


Plusy:
+ nie klei się,
+ trwałość standardowa jak to błyszczyk, ale schodzi równomiernie,
+ nie tworzy białej kreski, jak to w zwyczaju mają niektóre błyszczyki,
+ drobinki są delikatne, nie czuć ich na ustach,
+ drobinki nie migrują.

Minusów brak! :)




Polecam! Świetny produkt za niewielkie pieniądze. Doskonale się rozprowadza, nie klei się i pięknie wygląda, zwłaszcza na żywo, bo zdjęcia nie oddają pełnego efektu. Z tej serii mam jeszcze ciemny róż i brzoskwinkę :) Strasznie kusi mnie jeszcze piękna drobinkowa czerwień, ale nie wiem czy będę miała odwagę do jej używania.

Ja swój romans z Kiss me romance uważam za udany! :) i liczę na więcej zachwytów produktami Miyo.

Cena: 6,99zł!

środa, 6 czerwca 2012

Inglot 84 + zakupy:)

Ostatnio głównym punktem mojego makijażu jest podkreślenie policzków. Strasznie spodobało mi się to, co ten kosmetyk jest w stanie zrobić z twarzą. I pomyśleć, że kiedyś pomijałam go w makijażu ;)

Ostatnio przeglądając blogi zwróciłam uwagę właśnie na róże Inglota.

Korzystając z wolnej chwili w pracy powędrowałam na stoisko Inglota. Od razu wiedziałam jaki kolor różu chcę zobaczyć- 84, czyli brzoskwiniowo-koralowy, kolor super na lato do opalonej twarzy :)
Kolejny zachwyt spotkał mnie gdy tylko usłyszałam cenę: 15zł! Do tego dokupiłam paletkę na 4 wkłady, która kosztowała 18zł. Zamierzam szybko zapełnić pozostałe wolne miejsca :) ale tym razem padnie na jakieś różowe róże.


Plusy:
+ cena,
+ wybór kolorów,
+ róż jest dobrze napigmentowany,
+ trwałość, u mnie spokojnie wytrzymuje cały dzień.

Minusy:
- trzeba uważać bo róż jest na prawdę mięciutki i łatwo przedawkować.

Podsumowując: Polecam! zwłaszcza dla tych, które chcą poeksperymentować z kolorami, można ułożyć sobie paletę z wieloma kolorami i używać w zależności od humoru i efektu jaki chcemy osiągnąć :)



Cena: 15zł za 6,5g produktu.

Moja miłość do Inglota, która zanikła przez ostatni rok znowu się rodzi, oj drżyj portfelu!


Jako bonus: moje zakupy z dzisiejszego dnia :) niebieski lakier już wypróbowałam, super krycie i prawdziwie smerfny kolor! :)


poniedziałek, 4 czerwca 2012

ArtDeco błyszczydło

W poszukiwaniu błyszczyka idealnego trafiłam na ArtDeco Hydra Lip Booster. Na forum wizaż w niektórych recenzjach błyszczyk ten jest porównywany do błyszczyków Lancome, czy są podobne? nie mam pojęcia, bo tego drugiego nie mam, choć pragnęłam, ale skoro podobny a połowę tańszy.. musiałam wypróbować :D Mam błyszczyk z numerem 42, taki ciemny, brudny róż.



Plusy:
+nie klei się, co dla mnie jest bardzo ważne,
+długo się utrzymuję,
+nawilża,
+nie ma wielkich drobin, tylko malutki, niewyczuwalny pyłek,
+brak chemicznego posmaku!

Minusy:
hm, nie zauważyłam, może tylko to, że w mojej Sephorze jest tak cieeeeeemnoooo... że kolor nie jest taki jaki sobie wymarzyłam, chociaż w tamtym świetle wydawał się ideałem.

Błyszczyk ma klasyczny aplikator na który nabiera się odpowiednia ilość produktu.


Delikatnie pachnie, ale nie jest to nachalny cytrusowy zapach, którego nie trawię w błyszczykach. Błyszczyki z tej serii delikatnie podbijają naturalny kolor ust, jeżeli ktoś szuka koloru to na pewno się zawiedzie.
Istotne dla mnie również jest to, że jest ważny aż 24 msc od otwarcia (dla porównania błyszczyk z Yves Rochera jest ważny raptem 6msc!!).
Opakowanie nie jest tandetne, nosiłam błyszczyk w torebce i nic się nie starło, mam wrażenie, że napis jest zatopiony w plastiku. Fajnie, bo nie lubię jak z błyszczyka schodzą napisy, takie małe zboczenie.. ;)

Polecam, to jeden z fajniejszych błyszczyków z jakim miałam do czynienia, szkoda, że kolor średnio mi pasuje :D




Cena: około 50zł za 6ml.


czwartek, 31 maja 2012

Hipnotyzujące spojrzenie?

No właśnie.. Tusz Lancome Hypnose.

Jakoś na początku roku trafiłam w Sephorze na promocję, zestaw: Tusz Hyponose + 3 miniaturki, Hypnose, Pecious Cells i Drama (tu faktycznie dramat.. ;) ). Jako że o tuszu słyszałam wiele dobrego postanowiłam kupić i zobaczyć ile to on na prawdę jest warty. I cóż..

Opakowanie: no ładne, czarne, eleganckie bez żadnych zbędnych obrazków, szczoteczka też niczego sobie, klasyczna.




Może zacznę od plusów:
+ intensywnie czarny kolor,
+ nie kruszy się i nie rozmazuje cały dzień, nawet po wysiłku na siłowni,
+ nie uczula (nosze soczewki, więc to dla mnie istotne),

Minusy..:
- cena,
- szybko wysycha, tusz otworzyłam raptem 2 msc temu a już tworzy grudki i nieestetycznie skleja rzęsy. Tuszu w opakowaniu jest jeszcze całkiem sporo, ale co z tego, skoro aktualnie na prawdę ciężko jest go użyć tak, aby nie skleił rzęs co zresztą widać na zdjęciach. A to raptem 2 warstwy.





Podsumowując mam na prawdę mieszane uczucia. Z jednej strony to naprawdę fajny tusz, ładnie wygląda, ale tylko z daleka. Z bliska widać, że rzęsy są posklejane. Podczas malowania trzeba mieć przy sobie szczoteczkę i przeczesać rzęsy żeby usunąć z nich ewentualne grudki.

Szczerze to od tuszu za ponad 100zł oczekuję, żeby wystarczył na przynajmniej trzy miesiące dlatego raczej do niego nie wrócę, zwłaszcza że na rynku jest sporo tuszy poniżej 50zł, które dają podobny efekt na moich rzęsach.

Ale zakupu nie żałuję, teraz przynajmniej wiem, że marka i cena to nie wszystko :)


Cena: Zestaw kosztował mnie coś koło 130zł.

poniedziałek, 28 maja 2012

W czym się ostatnio zakochałam..

.. czyli Precious Posy Clinique.

Wokół różu Clinique chodziłam dobre pół roku. Za każdym razem szkoda było mi wydać 125zł, przecież na rynku jest tyle tańszych róży, w czym więc ten ma być lepszy. Rozsądek wygrywał i zawsze rozmyślania kończyłam na tym, że nie warto płacić za firmę.


Ale kiedy ostatnio otrzymałam z Sephory smsa ze zniżką i miałam ogromną potrzebę (:D) kupna sobie "czegoś" postawiłam właśnie na ten róż. Wybrałam kolor Precious Posy. Ni to koral, ni to róż połączony z subtelnymi złotymi drobinkami przepięknie rozświetlającymi twarz. Zakochałam się w nim!

Jak na typową srokę przystało zachwyciło mnie samo pudełeczko. Eleganckie, z lusterkiem w środku. Dołączony pędzelek jest niczego sobie i spokojnie nadaje się do ewentualnych poprawek w ciągu dnia. Chociaż te nie są konieczne- róż ładnie trzyma się przez cały dzień.

A co do samego różu.. ideał! Nie żałuje ani złotówki wydanej na niego! Świetnie stapia się ze skórą, na pierwszy rzut oka wygląda jakby go nie było.. Ale twarz wygląda zupełnie inaczej, zdrowiej, weselej, bez efektu przerysowanej pani z bazaru. Idealnie można nim stopniować kolor, który jest na tyle delikatny, że ciężko zrobić nim sobie krzywdę.

Czy polecam? jak najbardziej! Sama zastanawiam się nad kupnem kolejnego koloru ;)

Poniżej zdjęcia w cieniu i słońcu.


Cena: 125zl/ 6g/

Golden Rose Paris & Wibo Power Color


Od kiedy okazało się, że mogę w pracy malować paznokcie na dowolny kolor (tak,tak do tej pory mogłam tylko na jasne, nude kolory) postanowiłam trochę poszaleć, zwłaszcza że lato za pasem!
W efekcie do koszyka powędrowały:
Golden Rose z serii Paris 214 oraz Wibo z serii Color Power nr 1.
Ja jestem nimi oczarowana, zwłaszcza, że wytrzymują na moich paznokciach 3 dni. Biorąc pod uwagę moją pracę to na prawdę niezły wynik.
Oba lakiery mają fajny pędzelek, są dość rzadkie, potrzebne są 2 warstwy żeby kolor był ładny i bez prześwitów.
Ostrzegano mnie, że Golden Rose długo schnie, ale ja nie narzekam. Powiedziałabym, że czas jest taki sam jak w przypadku Wibo.

Cena: Wibo około 6zł, Golden Rose udało mi się dorwać w promocji za 4zł. Koniecznie muszę się wybrać po inne kolory!!